Hell Tim’a
Fehlbauma (od 18 maja w kinie Sokół),
to film idealnie wpasowujący się w ramy kina drogi, może nie stricte egzystencjonalnego, lecz tego
post-apokaliptycznego; to eko thriller,
który wbija w fotel i trzyma w napięciu do ostatnich sekwencji scen. Począwszy
od uznanych filmów gatunku, takich jak Zielona
pożywka (1973) Richarda Fleischera, trylogii Georga Millera Mad Max – czy też filmów bardziej
współczesnych, jak chociażby 28 dni
później (2002) Danny’ego Boyle’a, Drogi
(2009) Johna Hillcoata, Księgi ocalenia
(2010) braci Hughes – w których to bezkresne, jałowe pustkowia stanowią o
finalnym etapie próżności ludzkiej i powrocie do mitologii – z powrotem do
jaskiń. Z początku obraz Fehlbauma zdaje się podążać dobrze utartą ścieżką
swoich poprzedników, łącząc dobrze ograne i sprawdzone schematy, które niejako każą
widzowi czekać w napięciu i niepewności na ten upragniony moment finalnego objawienia.
Tim Fehlbaum maluje nam przed oczami futurystyczny obraz
wypalonej rozbłyskami słonecznymi
planety, która pokryta niegdyś bujną roślinnością – teraz straszy pustką
i tonami zalegającego pyłu. Ocalała ludzkość podzieliła się na wszech-grasujące, koczownicze grupy
próbujące przetrwać apokaliptyczną pożogę. Marie (Hannah Herzsprung) wraz z
młodszą siostrą Leonie (Lisa Vicari), chłopakiem/opiekunem Filipem (Lars
Eidinger) oraz napotkanym po drodze tajemniczym Tomem (Stipe Erceg), podążaj opustoszałymi
drogami w poszukiwaniu wody i paliwa, a celem nadrzędnym będą góry – ostatni
bastion upragnionego deszczu. Jednak sprawy przybierają nieoczekiwany obrót w
momencie, kiedy to Tom i Leonie zostają porwani przez koczowniczych dzikusów, a
zostawionej samej sobie Marie przyjdzie ruszyć na ratunek swojej siostrze i
bandzie koczowniczych zwyrodnialców.
Nie zdradzając zbyt wiele z fabuły Hell, sam film został podzielony na
dwie z pozoru odrębne części. Pierwsza z nich, w sposób niebywale zręczny, przedstawia
mocno nakreślony świat, chylący się ku całkowitej zagładzie – jednak co być
może ważniejsze, wiarygodne i prawdziwe postaci, które ten świat zamieszkują. Świadoma
swoich aktorskich umiejętności Herzsprung, kreuje role Marie w taki sposób, że
dajemy temu wiarę, kupujemy w ciemno jej kreację, przez co wybory Marie, jak również akty heroizmu, których się
dopuszcza, są prawdziwe i w swojej prawdziwości wiarygodne; ponadto piętnastoletnia
Vicari, olśniewająca młoda aktorka, która pomimo niewielkiego bagażu aktorskich
doświadczeń, była w stanie udźwignąć ciężar roli Leonie, będącej niejako osią
całego filmu.
Druga część Hell
skupia się w całości na pewnym gospodarstwie, nadzorowanym przez matkę rodu (w
tej roli Angela Winkler), gdzie nomen omen przetrzymywani są Leonie, Tom oraz
reszta współwięźniów, i właśnie w tym momencie poznajemy powód owych porwań, a
sam film zaczyna zbaczać ze ścieżki post-apokaliptycznego kina drogi w kierunku
horroru. Fabularnie Hell przeistacza
się w Hostel (2005) Eli Rotha – trochę
w tym Frontière(s) (2007) Xaviera Gensa
i Kalwarii (2004) Fabrice’a Du Welza
– łącząc tym samy wszystkie ograne do bólu schematy typu: bohaterka ucieka z
miejsca A, by po chwili do niego wrócić; bohaterka odkrywa pewną przerażającą
prawdę; zemsta i ucieczka. I to właśnie moment ucieczki kluczowych bohaterów –
z feralnego gospodarstwa, wprost w palące słońce, nadaje filmowi Fehlbauma
rozpędu, a świetnie zdjęcia tylko dopełniają całości.
Pouczający w swoim zamyśle scenariusz, niebywale skąpy w
formie lecz głęboki w przesłaniu, Hell
zyskuje najbardziej w momentach, kiedy
to bohaterowie poprzez swoje wybory, zmuszeni są wyrzec się tego, co określiło
ich mianem istot ludzkich, a słowa przez
nich wypowiadane – każde ich słowo, staje się przypomnieniem utraconego
człowieczeństwa, tak cennego kiedyś, jak cennym są te upragnione krople
deszczu, zbierane przez ocalałych bohaterów w scenie finałowej. Tu. Teraz. W
milczeniu.
Ocena: 8/10 (bardzo dobry)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz