Akomodacja zbrodni, czyli „Amok” Kasi Adamik.
opis fabuły: Architekt Roszewski zostaje zamordowany. Kilka lat później inspektor Jacek Sokolski odnajduje dowody, które wiążą się z motywem opisanym w powieści kryminalnej pod tytułem Amok.
Amok (2017), reż. Kasia Adamik |
recenzja: Amok (2017) Katarzyny Adamik został oparty na prawdziwej historii polskiego pisarza-mordercy Krystiana Bali, która stosunkowo nie tak dawno, bo w 2007 roku, była na ustach wszystkich. W wydanej cztery lata wcześniej książce o tym samym tytule Bala opisał zabójstwo bardzo podobne do tego, o które zostało później oskarżony. Sprawa zainicjowała jeden z najgłośniejszych procesów poszlakowych w historii Polski, a jej przebieg relacjonowały najbardziej opiniotwórcze media po jednej i drugiej stronie Atlantyku.
Amok to film poprawny, choć nie porywający. A przecież historia Krystiana Bali, który sam składa na siebie donos i w trakcie toczącego się śledztwa (gwoli ścisłości „odmrożonego” z chłodziarki policyjnego „archiwum X”) raz myli, to znowu podsuwa tropy interpretacyjne co do osoby stojącej za morderstwem; z jednej strony bierze na siebie winę, z drugiej odżegnuje się od wszystkiego, do czego uprzednio się przyznał, a to wszystko w imię brutalnej, bezwzględnej i chorej kampanii marketingowej, mającej na celu zwiększenie wyników sprzedaży Amoku, aż dopraszała się o bardziej zagęszczoną fabułę, agresywniejszą, z większą ilością twistów, a nie tylko szafowania elipsami.
Choć kryminał, który popełnił Bala, przyniósł mu upragnioną, przytaczaną w filmie Adamik „sławę i chwałę” i zapisał go w annałach nieśmiertelności (kosztem 25 lat więzienia), to Amok reżyserce raczej glorii chwały nie przyniesie. Adamik, biorąc się za bary z kryminałem, jednym z bardziej skonwencjonalizowanych gatunków, nie tylko tych literackich, ale i filmowych, mogła „zadziałać” na wielu frontach: dramatu psychologicznego, „krwawej jatki” czy rasowego, klasycznego „sensacyjniaka”. Postanowiła jednak, zapewne idąc w ślady matki i jej Pokotu (2017, A. Holland), stworzyć filmowy mariaż gatunkowy. U Holland taki zabieg miał swoje uzasadnienie, u Adamik irytuje rozdarciem, odbijaniem się od ścian psychodelii i brudnego realizmu, jawy i snu, Burroughsa i Bukowskiego, a wszystko to zamknięte w ciasnej i skandalicznie uproszczonej bańce wyobrażeń na temat niemieckiej myśli filozoficznej, w szczególności Nietzscheańskiej teorii nadczłowieka.
Odtwórcy głównych ról – Kościukiewicz jako psychopata-grafoman Bala i Łukasz Simlat wcielający się w postać dociekliwego inspektora Sokolskiego, który z determinacją godną podziwu, lub co najmniej awansu, próbuje rozwikłać sprawę, wypadają nad wyraz przekonująco. Do tego Zofia Wichłacz swoją kreacją żony Bali potwierdza, że wyróżnienie w Berlinie nagrodą European Shooting Stars 2017, przyznawaną najzdolniejszym europejskim aktorom młodego pokolenia, nie było dziełem przypadku. Amok to żadne tam kino autorskie, a prędzej aktorskie, dobrze zagrane, choć za sprawą reżyserki nieufne względem inteligencji widza, niepotrzebnie dopowiedziane, tym samym niekonsekwentne i stojące okoniem względem zainicjowanej przez Adamik konwencji tajemniczości i stawianych na każdym kroku fabularnych znaków zapytania. Bala to od początku do końca świr, Sokolski – archetypowy spec z dochodzeniówki, targany demonami przeszłości pijak, obowiązkowo opuszczony przez żonę. Zofia z kolei to sztandarowy przykład postaci naznaczonej syndromem „matki cierpiętnicy” samotnie wychowującej syna. Ile to już razy...
Amok Kasi Adamik to kino niespełnione i na własne życzenie zapędzające się w kozi róg niemieckiej myśli filozoficznej, która wymagała dobrania odpowiedniego klucza, by nie pogubić się w labiryncie precyzyjnych kategorii i natłoku znaczeń. Nietzscheańska koncepcja nadczłowieka, którą stoi postać Bali ulega u Adamik infantylnemu wprost uproszczeniu. Motyw liny rozpiętej między zwierzęciem i nadczłowiekiem „zyskuje” tutaj status stosunku płciowego, a walka z demonami i spoglądanie w otchłań sprowadzone zostają do obsesyjności, rytuałów i fizjologicznego automatyzmu. Nie ten klucz, nie ta otchłań.
ś r e d n i
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz