Search This Blog

Polecany post

Green Book

Na pewno, być może, czyli „Green Book” Petera Farrelly'ego.

sobota, 30 września 2017

Flatliners

Nie reanimować, czyli „Linia życia” Nielsa Ardena Opleva.

opis filmu: Grupa studentów medycyny prowadzi niebezpieczne eksperymenty ze śmiercią kliniczną. Nie wiedzą, że ich działania będą miały o wiele większe konsekwencje, zagrażające ich życiu.

Linia życia (2017), reż. Niels Arden Oplev


recenzja: Coraz więcej we współczesnej kinematografii mainstreamowej wtórności, fabularnych kalek i parafraz, pasożytniczych tworów wykastrowanych z oryginalności, klimatu i sensu, uciekających się do tanich sztuczek i żerowania na sentymencie kinomanów. Remake filmu Joela Schumachera z 1990 roku nie wpisze się bynajmniej w chlubny poczet wyjątków od powyższej reguły. To pozszywane z gatunkowych łat monstrum doktora Frankensteina, obudowane papierowo-stereotypowymi postaciami, powielające najbardziej oklepane motywy i schematy kina grozy, z całą gamą przeinaczeń i kawalkadą obowiązkowych jumpscare'ów.

Sentyment zawarty w tytule oryginału plus epizodyczna rola Kiefera Sutherlanda to dwie najlepsze rzeczy, jakie można powiedzieć o nowej Linii życia (Flatliners, 2017). W poskładanym z tych samych gatunkowych prefabrykatów co seria Oszukać przeznaczenie filmie Nielsa Ardena Opleva śmierć jest wszechobecna, podstępna i perfidna, a jej moce wyzwolone, gdy pewna studentka medycyny o imieniu Courtney (Ellen Page) postanawia spenetrować i „naukowo” udokumentować to, co dzieje się z człowiekiem po przejściu na „drugą stronę”. Z niewielką pomocą przyjaciół i... całej gamy farmaceutyków bohaterka zostaje wprowadzona w stan śmierci klinicznej, a balansujące na granicy życia i śmierci zabawa w boga i igranie z naturą zaczynają szybko przybierać nieoczekiwany, naznaczony paranormalnymi konsekwencjami obrót.

Fakt faktem, istnieją pewne podobieństwa między bohaterami filmu Opleva, a postaciami z pierwowzoru sprzed 27 lat, jednak w przeciwieństwie do oryginalnych Flatlinersów są skrajnie antypatyczni, a ich działania podyktowane głównie egoizmem i próżnością. To, czego doświadczają, będąc po „drugiej stronie”, nie ma większego związku z naukowością, chęcią poszerzenia pola ludzkiej świadomości co do istnienia życia po śmierci. Pragnienie ciągłego naginania granic ludzkiego poznania w przypadku piątki studentów nie stanowi wypełnienia naukowych ambicji, lecz zwykłą ludzką prywatę. W tym całym szaleństwie nie ma metody – jest fasadowa celowość: spokój i wewnętrzne ukojenie, wgląd w siebie, katharsis i przepracowanie przykurzonych z upływem czasu traum i przeszłych przewinień. W przypadku Courtney na sile zaczną przybierać wyrzuty sumienia po śmierci ukochanej siostry, o playboya Jamiego (James Norton) upomną się demony zaniechania względem porzuconej przed laty ciężarnej dziewczyny, a Sophię (Kiersey Clemons) brak zadośćuczynienia za krzywdy wyrządzone koleżance z czasów szkolnych. Z kolei cieniem na sumieniu Marlo (Nina Dobrev) położy się zatajony błąd w sztuce lekarskiej...

Reżyserię Nielsa Ardena Opleva pogrąża w głównej mierze kiepski scenariusz Bena Ripleya, sztampowy i przeładowany gatunkowymi frazesami. Mamy więc w Linii życia niemal wszystko począwszy od upiornych dzieciaków, skrzypiących drzwi i podłóg, przesuwających się w łazienkach zasłonek prysznicowych, kończąc na samoistnie włączających się radiach oraz całej litanii czerstwych dialogów i przewidywalnych jumpscare'ów odhaczanych w iście podręcznikowym porządku. 

Trzeba zaznaczyć, że oryginalnym Flatlinersom również daleko do miana dzieła wybitnego. Jednak w porównaniu z uwspółcześnioną wersją jawią się jako prawdziwe arcydzieło. Schumacher bije Opleva na głowę nie tyle klimatem odpowiadającym swojemu gatunkowi, brudem i gęstniejącą z minuty na minutę atmosferą grozy, co bogatszą i bardziej wyrafinowaną scenografią i emocjonalnością przedstawionych postaci. 

Jeżeli zatem masz zamiar sięgnąć po Flatlinersów, sięgnij po wersję Schumachera. W przeciwnym razie możesz zacząć kopać dwa doły. Pierwszy posłuży do pogrzebania twojego wolnego czasu, drugi – samego filmu.


s ł a b y

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz