Search This Blog

Polecany post

Green Book

Na pewno, być może, czyli „Green Book” Petera Farrelly'ego.

Boyhood

Dorastanie na ekranie, czyli „Boyhood” Richarda Linklatera.

zarys fabuły: Film realizowany ponad dekadę w latach 2002-2013. Co roku ekipa filmowa zbierała się i kręciła kolejną część filmu. To opowieść o dorastaniu. Bohatera poznajemy w wieku 6 lat, a w końcowej scenie stoi już u progu dorosłości.

„Boyhood” (2014), reż. Richard Linklater
mini-recenzja: Dogłębna analiza bohaterów sprzężona z upływem czasu to dla Richarda Linklatera dwa niezbywalne czynniki, którymi nasyca swoje filmy. Mistrz tworzenia wielkich sag na małą skalę, swoim Boyhood” po raz kolejny – w sposób zupełnie naturalny (względem reżimu pracy) i naturalistyczny (względem prowadzenia fabuły) – wpasowuje się w obraną lata temu koncepcję i znów wygrywa. „Boyhood” to projekt-kolos przywodzący na myśl inne, równie intrygujące, co epickie w rozmachu, przedsięwzięcie reżysera z Ethanem Hawkiem i Julie Delphy w rolach głównych, czyli serię Przed – „Przed wschodem słońca” (1995), „Przed zachodem słońca” (2004), „Przed północą” (2013) – będącą dokumentacją miłosnych perypetii Jessego i Celine ujętą w formę dziesięcioletnich interwałów czasowych. Podobnie jak we wspomnianej trylogii, tak i w najnowszym „Boyhood” obserwujemy dojrzewanie bohaterów i aktorów wraz z upływem czasu – tego fabularnego i rzeczywistego. Efekt jest wprost piorunujący! Podglądanie rozwoju fizycznego, intelektualnego i emocjonalnego Masona, głównego bohatera filmu, a co za tym idzie – aktora Ellara Coltrane’a dorastającego wraz ze swoją postacią, to coś, czego nie da się ubrać w słowa – to po prostu trzeba zobaczyć. Mason niczym Brat Słońce, centralna postać „Boyhood”, wokół której – niczym satelity – krążą pozostałe osoby dramatu, staje się katalizatorem konfliktów i porozumień, którymi naszpikowana jest ta prawie-trzygodzinne odyseja. Świetnie „przegadane” dialogi, które od zawsze cechowały obrazy Linklatera, wyznaczają rytm poszczególnych segmentów, rzutując na całość przedsięwzięcia. W sposób iście mistrzowski uchwycił ducha czasów nie tyle poprzez tzw. ważniejsze wydarzenia „z kraju i ze świata”, co popkulturowy filtr rzeczywistości – film, muzykę, gry wideo, media społecznościowe – poprzez który przenosi widza, w nie tak odległą, co magiczną, wypełnioną nostalgią krainę młodości i dorastania pokolenia obecnych dwudziestolatków. „Boyhood” to film kompletny, w którym prawdziwość bohaterów miesza się z prostotą przedstawiania problemów, ale i procesów mających wpływ na ich rozwiązywanie, bądź nawarstwianie. To wszystko dopełnione momentami zarówno wzruszającymi, jak i tymi komicznymi składa się na obraz pełen ciepła, tęsknoty, ulotności czasu i miejsc; „bo nie o to chodzi by złowić króliczka, ale by gonić go”, nie chodzi o to, by chwytać dzień, ale by to dzień chwytał nas; nie ziewać, nie pleść banałów, płonąć i spalać się każdego dnia, pragnąć wszystkiego naraz i ścigać się, bez końca i od nowa, z samym sobą, z cieniami złotych lat i w nich utonąć niczym w wielkim błękicie formy Dereka Jarmana… moje kolejne, po „Oh, Boy!” Gerstera, filmowe odkrycie roku 2014.

ocena: 10/10 (arcydzieło)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz