Search This Blog

Polecany post

Green Book

Na pewno, być może, czyli „Green Book” Petera Farrelly'ego.

Banklady

Policjanci, złodzieje i dolce vita o smaku Mon Cheri, czyli „Bank Lady” Christiana Alvarta.

zarys fabuły: Gisela Werler ma 30 lat, pracuje w wytwórni tapet, mieszka z rodzicami i prowadzi monotonne życie reprezentantki klasy średniej, jak wiele kobiet w Niemczech Zachodnich lat 60. XX w. Ale ona ma marzenie: Capri. Szansa jego spełnienia pojawia się wraz z czarującym Hermannem, taksówkarzem okradającym banki.

„Bank Lady” (2013), reż. Christian Alvart


mini-recenzja: Niemiecka odpowiedź na „Bonnie i Clyde” (1967) Arthura Penna to pełna zawirowań historia Giseli Werler, tytułowej „Bank Lady”, pierwszej kobiety w Niemczech napadającej na banki, jak również jej osobliwego romansu z mózgiem niecnych operacji – Hermannem Wittorffem. Realia lat 60., w których osadzona jest akcja filmu, a przede wszystkim zmiany społeczno-obyczajowe przełomu lat 60. i 70., w tym posuwająca się pełną parą rewolucja seksualna, były czymś, co sprzyjało różnego rodzaju „nieszablonowym” zachowaniom ze strony płci pięknej. Kobieta-gangster? Czemu nie? W najnowszym filmie Christiana Alvarta wszystko wydaje się takie proste, parafrazując słowa słynnego przeboju czwórki z Liverpoolu: „Jedyne, czego potrzebujesz, to peruka i pukawka”. Oglądając „Bank Lady” można ulec wrażeniu, że w roku 1966 wystarczyła jedynie dobra charakteryzacja, do tego spory tupet i zaciśnięty w dłoniach rewolwer, i nikt ani nic nie miało prawa przeszkodzić w osiągnięciu zamierzonego celu. Finał, jak to łatwo przewidzieć… Siłą napędową filmu twórcy „Przypadku 39” jest mocno „dokręcony” scenariusz, soczyste dialogi i ciekawie nakręcająca się fabuła, minimum tego, czego wymaga się po „akcyjniakach” typu noir-Hollywood. Wartością dodaną „Bank Lady” jest dwójka głównych bohaterów. Nadeshda Brennicke w roli Giseli Werler, której ekranowa wiarygodność, jakby intuicyjna, trochę zdystansowana, momentami beznamiętna, hipnotyzuje, powoduje, że wprost nie sposób oderwać od niej wzroku. W sposób szczególny potrafiła odmalować postać pełną miłości, pasji i obłąkańczej determinacji. Gisela w jej wykonaniu to kobieta jakby wyjęta wprost z wielkiego hitu Barbry Streisand – trafiona strzałą Amora, któremu na imię Hermann – jest w stanie poruszyć niebo i ziemię, by wprowadzić marzenia w czyn. Duet Brennicke-Hübner to klasa sama w sobie, osobno zupełnie przeźroczyści, razem wypadają w proste fenomenalnie, czuć między nimi chemię, osobisty magnetyzm, który daje o sobie znać dosłownie w każdej scenie. Bank Lady” to kino strcte rozrywkowe, momentami zabawne, prowadzone dynamicznie, bez popadania w tani sentymentalizm – obecnie niezwykle rzadki egzemplarz wśród produkcji zza zachodniej granicy.

ocena: 8/10 (bardzo dobry)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz