Spożywcza pornografia, ale i coś dla ducha, czyli
„Szef” Jona Favreau.
zarys fabuły: Bohaterem filmu jest Carl Casper, który traci pracę szefa kuchni i otwiera budkę z jedzeniem w nadziei na lepsze czasy. Jednocześnie próbuje naprawić swoje relacje z rodziną.
„Szef” (2014), reż. Jon Favreau |
mini-recenzja: Cóż takiego musiało się wydarzyć, że Jon Favreau – reżyser-scenarzysta, grywający impresario, okazjonalnie, komik, ojciec trójki dzieci – decyduje się porzucić dochodowe poletko filmów sci-fi, takich gigantów jak: „Zathura - Kosmiczna przygoda” (2005), „Kowboje i obcy” (2011), „Avengers 3D” (2012) na trylogii filmów o Iron Manie kończąc, i wrócić na łono kameralnych produkcji, które stanowiły o początku jego drogi filmowej? Zmęczenie, kryzys wieku średniego, a może sentymentalna podróż do przeszłości? Nie ważne... Wchodzący w tym tygodniu na ekrany kin „Szef” to spożywcza pornografia w pełnej krasie. Film ocieka, bucha i skwierczy erotyzmem, jednak jest to ten rodzaj erotyzmu, którego nie powstydziłby się sam Tinto Brass, Federico Fellinim różowego ekranu, gdyby w równym stopniu fetyszyzował soczyście wysmażone steki, co damskie pośladki. Zupełnie jak w anty-pornografii Brassa, w której sceny łóżkowe od zawsze służyły wyeksponowaniu unikatowych, wielopoziomowych wartości zawartych w samej fabule, nigdy na odwrót (no, może z wyjątkiem eksploatacyjnej fantasmagorii o cesarzu Kaliguli), tak i w „Szefie” sceny przedstawiające proces przygotowywania, serwowania, spożywania posiłków, które, wydawałoby się, nie mogą wyjść poza ramy samej ekspozycji, zostają niebywale zręcznie wplecione we wzruszającą opowieść o zawodowych wzlotach i upadkach szefa Carla i próbie naprawienia jego relacji z rodziną. „Szef” to w równym stopniu film o jedzeniu, co o relacjach rodzinnych (głównie na linii ojciec-syn) – to pełen ciepła i uroku film o pasji, przezwyciężaniu własnych ograniczeń, pomimo świadomości własnych ograniczeń, i szukaniu szczęścia za wszelką cenę. Mimo sporej dozy przewidywalności, najnowszy film Favreau – szczerością, zaangażowaniem i pozytywną energią – bije na głowę większość głupawych, bazujących na koszarowym humorze i slapstickowych sytuacjach, komedii dla rozgarniętych inaczej. Bardzo, ale to bardzo smaczny film. Zasłużona 8-ka.
ocena: 8/10 (bardzo dobry)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz