Search This Blog

Polecany post

Green Book

Na pewno, być może, czyli „Green Book” Petera Farrelly'ego.

Una mujer fantástica

A Natural Woman, czyli „Fantastyczna kobieta” Sebastiána Lelio [ZWIASTUN]

opis filmu: Orlando planuje urodzinową niespodziankę dla znacznie młodszej od niego partnerki, Mariny. Prezent wręcza jej podczas romantycznego wieczoru, który para spędza w Santiago na kolacji i tańcach. Po powrocie do mieszkania mężczyzna nieoczekiwanie słabnie.

Fantastyczna kobieta (2017), reż. Sebastián Lelio


recenzja: Pożegnać się ze zmarłym ukochanym to podstawowe prawo każdego człowieka. Ale nie Mariny Vidal (Daniela Vega), głównej bohaterki Fantastycznej kobiety (Una mujer fantástica, 2017) Sebastiána Lelio.

Film otwierają spienione przestrzenie wodospadu Iguazú – miejsce docelowe niedoszłej wspólnej wycieczki Mariny i Orlanda (Francisco Reyes), z którego wyłania się modelowo poprowadzony przez reżysera prolog. Jest randka – jest i kolacja w restauracji. Są tańce w kiczowatej dyskotece – jest i mieszkanie i łóżkowy finał. Ale spokojnie, z Mariny żadna tam pani na telefon. Orlando z kolei nie pozuje na podstarzałego pana szukającego weekendowych wrażeń za pieniądze. Choć dzieli ich znaczna różnica wieku, tworzą bliski i udany związek. Jednak tej samej jeszcze nocy Orlando każe Marinie zawieźć się do szpitala. Tam mężczyzna umiera...

„Dziwadło”, „chimera”, „babochłop”, „malowany pedał”, to tylko niektóre z komentarzy, którymi rzuca protagonistce prosto w twarz pogrążona w żałobie po nagłej śmierci ojca, brata i eksmęża rodzina. Na brutalnych słowach zresztą się nie kończy... Marina musi skonfrontować się nie tylko z wrogo nastawioną familią mężczyzny, głównie byłą żoną Sonią (Aline Küppenheim) i synem Brunem (Nicolás Saavedra), ale również nieufną służbą zdrowia i do bólu skrupulatnym w dochodzeniu prawd wymiarze sprawiedliwości. Początkowo reżyser skutecznie chroni nas przed nadmiarem faktów, kreując jak najbardziej pozytywny, wręcz nieskazitelny obraz głównej bohaterki. Do momentu śmierci Orlanda, kiedy do głosu dochodzą emocje, skrywane żale i zadry z przeszłości. Kurtyna tajemnicy opada i – tadam! – staje przed nami ona, czyli on.

Jest to moment zwrotny, który wyrzuca Fantastyczną kobietę poza nawias czysto filmowy. Zupełnie jak protagonistka Vidal zostaje postawiona pod murem konfrontacji z krytycznie nastawionymi krewniakami Orlanda, tak i tolerancja widza zostaje wystawiona na próbę; wchodzi na kurs kolizyjny z dyktatem stereotypowych przekonań co do postrzegania odmienności. Kierując się słowami Josifa Brodskiego: „Człowiek ma w życiu dwa wyjścia – kształtować rzeczywistość lub poddawać się jej”. To czy podczas seansu będziemy mieć ochotę nadstawić za Marinę drugi policzek, czy rzucić weń kamieniem, reżyser pozostawia subiektywnej ocenie każdego z nas. Białe nigdy nie jest do końca białe, a czarne – czarne. Choć im bliżej finału filmu Lelio, tym bardziej retoryka strachu, reprezentowana przez lwią część rodziny Orlanda, zaczyna ustępować pod naporem czystej ludzkiej wrażliwości na krzywdę drugiego człowieka.

Naczelną cechą Fantastycznej kobiety jest dwoistość, nie tylko fabularna i symboliczna, ale i ta przejawiająca się w formie filmu. Lelio podzielił swój obraz na dwa nierówne i skontrowane względem siebie segmenty. Pierwszy, zdecydowanie bardziej nośny, bo spowity mgiełką tajemnicy i niedopowiedzeń, kształtuje normalny, z punktu widzenia samej protagonistki, sposób postrzegania siebie. Druga część, zdecydowanie słabsza, bo wiadoma w kontekście finałowych epifanii, to nadal ta pierwsza, ale odbita w krzywym zwierciadle uprzedzeń i stereotypów.

U Lelio wszystko to, co odstaje od normy, jest za duże albo za małe, niewystarczające lub nadmierne, piękne bądź odrażające, czyli to, co w mniemaniu rodziny położyło się cieniem „perwersji” na życiu Orlanda, szybko i drastycznie sprowadzane jest do „poziomu 0”. Skutecznie i zarazem nieskutecznie. Dlaczego? Ponieważ Marina Vidal to fantastyczna kobieta, pozbawiona wszystkiego, co kochała i na czym jej naprawdę zależało, ale mimo licznych porażek, wzmocniona, by zawalczyć o godność i wewnętrznie spójny obraz własnego Ja. I na tym wyższym poziomie zdecydowanie wygrywa.


b a r d z o  d o b r y

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz