Search This Blog

Polecany post

Green Book

Na pewno, być może, czyli „Green Book” Petera Farrelly'ego.

Ma Vie de Courgette

True Faith, czyli „Nazywam się Cukinia” Claude'a Barrasa.

opis filmu: Osierocony chłopiec zamieszkuje w domu dziecka, gdzie zdobywa nowe przyjaźnie.

Nazywam się Cukinia (2016), reż. Claude Barras


recenzja: Nazywam się Cukinia (Ma Vie de Courgette, 2016), przebój zeszłorocznego festiwalu w Cannes, film nominowany do Oscara i Złotych Globów, czterokrotny laureat nagrody Annie – a to zaledwie czubek góry lodowej nominacji i wyróżnień, jakie uzyskał pierwszy pełnometrażowy film animowany Claude'a Barrasa, to sztandarowy przykład umiejętnego wykorzystania techniki animacji poklatkowej. Umiejętnego, bo formalnie najbliższego percepcji wzrokowej i aktywności plastycznej dzieci. Co znamienne, w przeciwieństwie do hitów zeszłego sezonu: Trolli (Trolls, 2016, M. Mitchell), Vaiany: Skarbu oceanu (Moana, 2016, R.Clements i J. Musker) czy Sekretnego życia zwierzaków domowych (The Secret Life of Pets, 2016, C. Renaud i Y. Cheney), reżyser podąża drogą obraną niegdyś przez samego Adama Eliotta i nie ma zamiaru schlebiać gustom masowego widza, ale poprzez medium słuszne, bo gatunkowo kompatybilne z tym, co reprezentuje sobą fabuła filmu, porusza problem trudnego, bo naznaczonego traumami dzieciństwa.

Porzucony przez ojca, „wychowywany” przez matkę-alkoholiczkę 9-letni Ikar zwany Cukinią, po niespodziewanej śmierci rodzicielki, do której nieumyślnie się przyczynił, trafia do domu dziecka. Placówkę zamieszkują podobne, choć w różny sposób przepracowujące myśli, uczucia, jak również wyobrażenia dotyczące przeżytych traum rówieśnicy chłopca. Początkowe problemy z przystosowaniem się do nowego miejsca, szybko ustępują, kiedy dzielny Cukinia znajduje i zjednuje sobie nowych przyjaciół – z zadziornym Simonem i delikatną Camille na szpicy.

Przejawiający typowe cechy dla tego rodzaju społeczności młodzi bohaterowie filmu Barrasa zostali potraktowani przez niego w pewien sposób karykaturalny: przerośnięte głowy, drobne tułowia, małe czerwone nosy, przydługie, sięgające kolan ręce i wielkie podkrążone oczy z zatopionymi w nich, niczym w bursztynie, smutkiem i tęsknotą, ale i wiarą w odmianę, lub przynajmniej osłodzenie, swojego nieszczęśliwego losu. Przez sięgnięcie po najbardziej bezpośrednie i sugestywne środki wyrazu reżyser tym dobitniej i właściwiej podkreśla emocje malujące się na twarzach bohaterów, w ich postawie ciała i prostych gestach. A sposób, w jaki animacja/reżyser ukazuje całe spektrum uczuć i tragizmu, ale również tlącego się gdzieś na końcu tunelu światełka nadziei u pogrążonych w mroku dziecięcych bohaterów, budzi najwyższy podziw i uznanie. 

Nazywam się Cukinia w sposób wzruszający, ale nie ckliwy, docieka żalu, poczucia straty, ale i strachu jako wypadkowych nieudanego dzieciństwa. Antyteza normalnego, zdrowego wyobrażenia na temat sielankowego, beztroskiego okresu życia, tak dalekiego od problemów dorosłości, u Barrasa pozbawione zostaje jednoznacznie negatywnych emocji. Matka Cukinii z jej destrukcyjną energią, jakkolwiek mocno by ona nie oddziaływała na syna, w jego wielkich, przygaszonych oczach była jedyną stałą, na której opierał swoje istnienie. Z kolei przyjaźń z Simonem, Ahmedem, Jujube, Alice, Béatrice, no i Camille, z których każdy przeżył jakąś bolesną historię, z jednej strony przywołuje u tytułowego bohatera gorzkie reminiscencje straty, z drugiej stanowi swoiste koło ratunkowe o zbawiennej wprost wyporności – w kontekście otwartości na drugiego człowieka, dialogu i poczucia wspólnoty.

To, co działa na niekorzyść nowego filmu Claude'a Barrasa, to metraż – zdecydowanie przykrótki. Nie zmienia to faktu, że Nazywam się Cukinia to płynący prosto z serducha, wzruszający manifest filmowy i zarazem dowód na to, że gatunek animacji (nie cierpię tego określenia), traktowany przez masy z góry jako ten lekki, rozrywkowy i ogólnie rzecz biorąc mało poważny, w sposób brawurowy wykorzystuje swój miażdżący potencjał, by raczyć nas (po)ważnymi tematami. Brawo.   


r e w e l a c j a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz