Search This Blog

Polecany post

Green Book

Na pewno, być może, czyli „Green Book” Petera Farrelly'ego.

Granice bólu

NIEWRAŻLIWI

Podobnie jak w „Labiryncie fauna” (2006) Guillermo del Toro, tak i w „Granicach Bólu” (2012), debiucie fabularnym Juana Carlosa Mediny, upory przeszłości dają o sobie znać. Choć „Labirynt fauna” został osadzony dokładnie w roku 1944, za czasów rządów generała Franco, „Granice bólu” zaś oscylują między współczesnością a hiszpańską wojną domową i późniejszym okresem faszyzujących falangistów, to w zamyśle obydwa obrazy dzierżą sztandar tej samej idei – dziecko oglądane w atomie wojny domowej, gdzie już od pierwszych minut trwania filmu dociera do nas, że w tej grze nie będzie wygranych; nie będzie żadnego skarbu na drugim końcu tęczy – tylko krew, szczyny, pot i łzy.

Àlex Brendemühl jako David

Film Mediny, balansujący między czasami współczesnymi a Katalonią lat 30. i 60. XX wieku, śledzi losy znakomitego w swoim fachu neurochirurga Davida (Àlex Brendemühl), który w wyniku poważnego wypadku samochodowego traci żonę, a sam dowiaduje się, że ma raka krwi. Jedyną szansę dla niego stanowi przeszczep szpiku. Jakby tego było mało, dowiaduje się, że został adoptowany. Zdeterminowany, by odnaleźć swoich prawdziwych rodziców, David rozpoczyna prywatne dochodzenie, które doprowadzi go do pewnej zapomnianej przez Boga katalońskiej wioski i skrywanej za jej murami tajemnicy.

Kiedy w otwierającej film scenie widzimy uśmiechniętą dziewczynkę stojącą samotnie w lesie z płonącym przedramieniem, i drugą, która przygląda się z ciekawością temu zdarzeniu, a następnie za namową tej pierwszej polewa się naftą i podpala, to można przypuszczać, że stać za tym będzie bliżej nieokreślona siła nieczysta. Nie tym razem…

Medina kreśli przed nami obraz pewnej grupy dzieci; „wybrańców” cierpiących na nieznaną chorobę. Urodziły się z niewrażliwością na ból, i jako że nie wiedzą czym on jest, stanowią zagrożenie dla innych, zdrowych dzieci, dla siebie nawzajem; ogólnie rzecz biorąc dla całości małomiasteczkowej społeczności. Według „autorytetów” w dziedzinie jedynym wyjściem w zaistniałej sytuacji jest odizolowanie młodocianych od reszty mieszkańców; umieszczenie ich – na czas bliżej nieokreślony – w obskurnych celach pewnego opactwa. Tak też się dzieje. Światełko w tunelu stanowi postać pewnego niemieckiego naukowca o żydowskich korzeniach, profesora Holzmana (Derek de Lint), szukającego schronienia przed nazistowską nagonką. Doktor próbuje wpoić swoim podopiecznym to, czego nie znają; nauczyć ich odczuwania bólu i innych nieprzyjemnych doświadczeń zmysłowych poprzez empatię. Jednak praca Holzmana zostaje zaprzepaszczona w momencie wtargnięcia wojsk Franco do placówki. Od tego momentu praca profesora nabiera innego, całkowicie obłąkańczego wymiaru… 

Insensibles

Debiutowi Mediny zdecydowanie bliżej do klasycznych straszaków/thrillerów w reżyserii Clive’a Barkera niż do arthousowych manifestów grozy. I pomimo tego, że tło historyczne w „Granicach…” pełni arcyważną rolę, to fabularnie obraz Mediny ucieka od moralizatorstwa, czy też wydumanych historiozoficznych alegorii. Dopracowana scenografia, sugestywny dobór lokacji oraz fantastycznie skomponowane kadry; to wszystko stanowi o sile filmu Mediny. Sceny – jedna, w której dzieci torturują się dla czystej rozrywki; druga, zbijająca z tropu scena ze szczeniaczkiem – są makabryczne i urocze zarazem. Niewielu reżyserom udaje się w sposób zupełnie naturalny i nienachalny połączyć dwie tak skrajne emocje w jednej scenie. W swoim debiucie Medina pokazał, że ma dryg do kręcenia ciekawych fabuł, pełnych polotu i nieszablonowych rozwiązań. I choć zakończenie „Granic…” może budzić zastrzeżenia – zbyt sentymentalne, ckliwe, jakby zupełnie wyjęte z kapelusza – to warto pochylić się nad pierwszym w dorobku twórcy filmem i czekać na kolejne. 

Ocena: 7/10 (dobry)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz