Search This Blog

Polecany post

Green Book

Na pewno, być może, czyli „Green Book” Petera Farrelly'ego.

Early Man

Żółta kartka, czyli „Jaskiniowiec” Nicka Parka.

opis filmu: W czasach, kiedy po ziemi chodziły dinozaury i mamuty, dzielny jaskiniowiec jednoczy plemię przeciwko potężnemu wrogowi.

Jaskiniowiec (2017), reż. Nick Park


recenzja: Biorąc za wzorzec, punkt wyjścia i honoru zapewne, produkowane w latach sześćdziesiątych filmowe fantazje i fantasmagorie kultowej wytwórni Hammera i oblepiając zawartą w nich „prawdę (pre)historyczną” plastelinowym efekciarstwem, brytyjskie Aardman Studios powraca!, tym razem z Jaskiniowcem (Early Man, 2018), inteligentną – tak!, sprawnie skonstruowaną – ba!, choć narracyjnie kuriozalną komedią animowaną, absurdalną wariacją na temat Ucieczki do zwycięstwa (Victory, 1981) Johna Hustona, tyle że w „stop-mo” i ponoć dla osób „under-10”.  

Historia kryjąca się za nowym filmem czterokrotnego zdobywcy nagrody Akademii Filmowej za swoje produkcje dla Aardman Animations –  Nicka Parka – to rozgrywająca się w epoce mamutów i innych gigantycznych dziwo-stworów historia dzielnego jaskiniowca Duga (w polskiej wersji dubbingowej Paweł Ciołkosz). Kiedy jego średnio rozgarnięte plemię zostaje wygnane z ukochanej doliny, to właśnie on postanawia wyruszyć w obfitującą w niebezpieczeństwa podróż i stawić czoła potężnemu wrogowi, zadufanemu w sobie gubernatorowi pewnego miasta Epoki Brązu Lordowi Knutowi (Krzysztof Dracz) i jego świcie. Rzecz jasna z niewielką pomocą przyjaciół, wieprzkiem Maciorkiem i zdeterminowaną, by dokonać niemożliwego trenerką piłki nożnej Guną (Marta Dylewska). I to właśnie piłka nożna, święta gra prawdziwych mężczyzna i sport narodowy wielu nardów stanowi clou kutym w kamieniu i brązie zmaganiom, które zdecydują o losie wszystkich bliskich sercu Duga osób. Wygrana jaskiniowców oznacza odzyskanie utraconej w bezpardonowy sposób doliny. Przegrana natomiast – katorżniczą pracę w kopalniach Lorda Knuta.

Jaskiniowiec to pierwszy projekt wcielony w życie przez Nicka Parka od czasu nominowanego do Oscara krótkometrażowego Wallace i Gromit: Kwestia tycia i śmierci (Wallace and Gromit in 'A Matter of Loaf and Death', 2008). Uprzednio pracował z innymi twórcami nad dwoma pełnometrażowymi fabułami, z Peterem Lordem nad świetnymi Uciekającymi kurczakami (Chicken Run, 2000) i Steve’em Boxem przy oscarowym Wallace i Gromit: Klątwa królika (Wallace & Gromit in The Curse of the Were-Rabbit, 2005). U nowego Parka i spółki (Marka Burtona i Johna O'Farrella) brednie i głupoty, tyle że w wydaniu prehistorycznym, osiągnęły swoiste apogeum. To, co sprawdzało się przy wcześniejszych produkcjach, tutaj wali obuchem wtórności (deja vu tego, co forsował Park już przeszło ćwierćwiecze temu!), męczy przesadą i chaosem (choć to akurat można przyjąć na plus). Jaskiniowca dzieli zaledwie krok od serii o baranku Shaunie i jego przygodach, a przepaść od maratonu gagu, skeczu i jeszcze raz parodii, które tak świetnie zagrały z fabułą Piratów! (The Pirates! In an Adventure with Scientists!, 2012) wspomnianego Lorda (nie Knuta, a Petera). Największy problem z odbiorem ostatniego Aardmana leży właśnie w rozrzuconych na przestrzeni całości linii fabularnej faktologicznych banialuków, których jest całe mrowie i w żaden sposób nie są w stanie zrównoważyć ich pojawiające się z zastanawiającą nieregularnością gagi, które poprzez zawarty w nich wyrafinowany angielski humor, nie tyle abstrakcyjny i sytuacyjny, co absurdalny i prześmiewczy, zostaną docenione w głównej mierze przez osoby dorosłe. Dla młodszych natomiast pozostanie jedynie slapstick...

Na szczęście z odsieczą nadciągają rozkręcający się z minuty na minutę polski dubbing (brawa dla naczelnego dialogisty Jaskiniowca Bartosza Wierzbięty, good job, man!) i to, co zawsze sprawdzało się w kontekście Aardman Studios, czyli kawalkada barwnych i ciekawie napisanych postaci, zarówno w wymiarze „prota”, jak i „anta”. I koronne, czyli forma: plastelinowa animacja, która nie ma w sobie tego „wizualnego absolutu”, który prezentują Dreamworks, Pixar czy inni muszkieterowie animowanej wyobraźni. Ma za to coś innego – duszę. 

Ponoć zwycięskiego składu się nie zmienia. Pracując nad Jaskiniowcem, Park zapewne zbyt kurczowo trzymał się tej żelaznej nie-tylko-piłkarskiej zasady i sięgnął po sprawdzony z lat minionych skład, który wtedy zapewnił mu cztery oscarowe trofea. Czas jest jednak nieubłagany, a Jaskiniowiec jest tego dobitnym przykładem. Nadciąga okienko transferowe, nadciąga czas zmian. Parkowi potrzeba zastrzyku świeżej krwi, szczególnie na ławce trenerskiej, i przemyślanej strategii na kolejne oscarowe mistrzostwa. Wtedy dopiero może rozpocząć się budowa nowej drużyny opartej na znanej Parkowi filozofii i sprawdzonych założeniach, mariażu różnych, czasami na pozór nieprzystających do siebie cech świata przedstawionego, by na ich przykładzie rozjaśnić widzowi jego własny. Jak na razie – żółta kartka.


ś r e d n i

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz