Search This Blog

Polecany post

Green Book

Na pewno, być może, czyli „Green Book” Petera Farrelly'ego.

Disaster Artist

DisasterWood, czyli „Disaster Artist” Jamesa Franco.

opis filmu: Historia spotkania i wczesnej przyjaźni Tommy'ego Wiseau oraz Grega Sestero – aktorów kultowego The Room, który został okrzyknięty najgorszym filmem świata.

Disaster Artist (2017), reż. James Franco


recenzja: Disaster Artist (The Disaster Artist, 2017, J. Franco) to komedia opowiadająca o kulisach powstania The Room (2003) Tommy'ego Wiseau, z jednej strony odsądzonego od czci i wiary jako jeden z najgorszych filmów w historii filmu, z drugiej jako dzieło owiane niesłabnącą czcią i totalnym kamp-kultem, w szczególości przez miłośników „midnight screenings”. To, co stanowi o wyjątkowości The Room, to przekonująca nieudolność i to, w jaki sposób nadwyręża ona samą historię, która z założenia miała być szczera i płynąca prosto z serducha. Disaster Artist natomiast to zupełnie inna liga. Franco stworzył coś wyjątkowego nie dlatego, że nie nabija się z Wiseau, nie mockumentuje ani nie kategoryzuje jego filmu, ale celebruje – pasję i przyjaźń stojące u podstaw jego powstania.

Tommy (James Franco) i Greg (Dave Franco) spotykają się na kursie aktorskim w San Francisco. Są jak ogień i woda. Pierwszy z nich dziki i nieustraszony, drugi niemający pomysłu na siebie introwertyk. Dzieli ich wszystko, łączy natomiast jedno: nadrzędny cel – marzenie o wielkiej karierze w Hollywood. Mimo wyraźnych różnic, wyraźnie nadają na tych samych falach. Szybko zaprzyjaźniają się ze sobą i w białym mercedesie (niczym w białych kozaczkach vel skarpetkach) ruszają na podbój Fabryki Snów. Zawierają niepisany, dziecinny w formie, choć jak najbardziej szczery pakt, który ma doprowadzić ich do realizacji amerykańskiego snu, jak się później okaże nie w roli pierwszoligowych aktorów-celebrytów, ale producentów swojego własnego pełnometrażowego „epic movie”. 

Oparty na biograficznej książce popełnionej przez Grega Sestero oraz Toma Bissella, Disaster Artist z jednej strony z iście zegarmistrzowską precyzją odtwarza newralgiczne momenty z The Room, z drugiej wykracza daleko poza wszystko to, co w nim zawarte: kompletne niezrozumienie filmowego rzemiosła, anty-produkcyjną otoczkę, dziwaczne metody promocyjne, reżyserską ignorancję i cały ten psychotroniczny zgiełk niezamierzonej i będącej dziełem zupełnego przypadku wariacji na temat dzieł kompletnych, od dawna kształtujących kanon i cieszących się zasłużonym kultowym statusem. Franco przybliża kulisy najgorszego filmu ever, ale szczególny nacisk kładzie na dojrzewającą między Tommym a Gregiem przyjaźń. Greg potrzebuje kogoś, komu mógłby zawierzyć. Tommy natomiast – wiary i uznania w oczach innych. To wprost doskonałe i szczerze uzupełniające się połączenie, swoiste yin i yang, na tyle niezwykłe, bo odmieniające bezbarwne żywoty głównych bohaterów. Brak przebojowości i bezpardonowego sznytu u Grega, by zawojować Hollywood może zostać odczarowane jedynie poprzez „sztamę” z tak śmiałym kompanem niedoli jak Tommy. On z kolei intencjonalnie obnosi się ze swoją nieprzystępnością z jednej strony w obawie przed krytyką, z drugiej – paradoksalnie – jako manifest pragnienia bycia zauważonym i docenionym nie tyle w oczach ogółu, ale w oczach jednej jedynej pokładającej wiarę w to, co robi osoby (bez względu na jałowość, irracjonalizm i bezsens wynikający z jego poczynań).

Jeżeli widziałeś już The Room, szczerze przyklaśniesz obranej przez Franco formie wyrazu i przy tym ubawisz się do łez. Jeżeli nie, przygotuj się na nowy fetysz. Film Franco to przezabawny, ale i emocjonalnie zdystansowany podgląd tego, jak życiowe porażki można przekuć w życiowy sukces, szczególnie wtedy, kiedy masz u boku marzyciela. Zupełnie jak Tommy poprzez sztukę próbuje przekazać to, czego nie może, bądź nie chce, przekazać poprzez słowa, tak i Disaster Artist podobnie jak chociażby Ed Wood (1994) Tima Burtona stanowi pochwałę zarówno niekreatywnego entuzjazmu, jak i przekonującej nieudolności, które w niewiadomy sobie sposób i na przekór wszystkiemu i wszystkim potrafią przebić się przez skorupę kompletnego bełkotu, by na jego kanwie wyhodować dzieło życia. Rewelacja.


r e w e l a c j a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz